Obserwatorzy

czwartek, 12 czerwca 2014

Ostatnie dni były dla mnie masakryczne.Myśl,że następnego dnia będę musiała znowu z haczką lecieć na pole i walczyć z chwaściorami przyprawiała mnie normalnie o obrzydzenie.Za długo się to wszystko wlokło i za dużo zielska zdążyło wyrosnąć.Jak wieczorem zamykałam oczy nie widziałam nic tylko buraczane pole.Wczoraj jednak skończyłam.Tyrałam w największy upał,a jak mam koniec to się ochłodziło,ale mam nadzieję,że chociaż popada bo warzywnik dopomina się deszczu no i pielenia bo zapuściłam go  niestety przez tą polowa robotę.W końcu będę miała trochę więcej czasu na prace w ogrodzie no i na doprowadzenie chaty do porządku.

W obejściu pomimo mojego zajęcia wszystko żyje swoim życiem.Zielononóżki w końcu wyszły na dwór.Na początku ostrożnie ,ale ciekawość wzięła górę nad strachem.
Zbudowałam im mały wigwam żeby miały się gdzie schować.Założenie było takie,że mają siedzieć pod dachem one jednak doszły do wniosku ,że lepiej jest na dachu i dzisiaj dach już nie wygląda tak dobrze jak na zdjęciu.Trzeba go systematycznie naprawiać bo jest non stop kundlany.



Gąski też rosną i jak na razie żyją z kurkami w zgodzie tylko od czasu do czasu któryś z kogutów dziobnie którąś.Jeżeli chodzi o koguty to właśnie zaczynają piać.Brzmi to strasznie .Normalnie jak by ktoś kota dusił.Ciekawe kiedy im to minie.
No i na koniec ,żeby nie pominąć piesie.One też rosną i maja apetyt straszny.Mogły by jeść na okrągło i chyba wszystko co nadaje się do jedzenia.No i w końcu maja imiona.
Przedstawiam wyrośnięte panny Sabę i Sonię.
Pozdrawiam i życzę pogody jakiej kto sobie życzy.Ja czekam na deszcz i jak się da to jutro lecę ratować moje warzywa przed zarośnięciem.

wtorek, 3 czerwca 2014

Po upałach

Najpierw narzekałam,że gorąco teraz znowu mamy pogodę całkiem inną.Zimno ,mokro i ciekawe kiedy znowu walnie nam 30 stopni.Jednak nie ma co narzekać w czas niepogody można nadrobić zaległości domowe i odetchnąć od pracy w polu.Mnie jeszcze czekają te nieszczęsne buraki.Nie dokończone przez co rusz padający deszcz,a chwasty w nich coraz większe.Na warzywniku robi się też coraz bardziej zielono więc doprowadzam go do jako takiego wyglądu.Pięknie powschodził koper,który wysiał się w zeszłym roku.Rośnie na całym warzywniku.Za to ten,który wsiałam jest bardzo marny.O dziwo wzeszło też kilka cukinii z tych,które zostały przyorane jesienią.W ogrodzie wszystko rośnie jak szalone i co nie co przez to szaleństwo się połamało.Ogólnie jednak kwiaty pięknie się rozrosły i są bardzo wysokie w tym roku.

Wszystkie piesie już są u swoich nowych właścicieli .Muszę przyznać,że nie było to dla mnie przyjemne.Jeszcze widzę te oczęta patrzące się na mnie przez szybę odjeżdżającego samochodu i pytające
-Po co nas tu wsadziłaś.Chcemy stąd wyjść.Och nigdy więcej takich przeżyć.Chyba za długo u mnie były.W każdym razie zostały z nami dwa..znaczy dwie panienki.Na imiona jakoś nie możemy się zdecydować co rusz ktoś wymyśla coś nowego.Kiedyś był taki czeski serial Rodzina Chomolków i jakoś strasznie nam to do nich pasuje więc na razie to Chomolki i na to reagują,ale jak najszybciej trzeba pomyśleć o prawdziwych imionach.

Teraz już jesteśmy takie duże.
Najlepiej wyglądamy jak idziemy do kurnika .Ja z wiadrem z jedzonkiem dla kur,a one uczepione przy moich nogawkach.Normalnie istny cyrk.
A kurki też rosną i mam nadzieję wypuścić je na dwór jak tylko zrobi się cieplej.
Wczoraj do wesołej ferajny dołączyły gąsiątka.Te to dopiero wzbudziły podziw piesiów.Stoją przy płotku i napatrzeć się nie mogą,a jakie odgłosy przy tym wydają to aż sama się dziwuję.Zresztą dla piesiów kurnik to najciekawsze miejsce na świecie.
Pozdrawiam życząc Wam wszystkim w końcu słonka i niebieskiego nieba.