Znowu gorąco...i jak tu być zadowolonym.Tym bardziej,że nie ma się gdzie schować.Na dworzu nawet w cieniu można umrzeć z gorąca,a w domu ogólne gotowanie i zaprawy więc też duchota straszna.
Ale na początek muszę pochwalić się prezentami od Asi.Kurczę kiedy ja w końcu nauczę się podlinkowywać te imiona ciągle mi nie wychodzi.No więc Asia prowadzi blog http://marasiowaostoja.blogspot.com/ i przysłała mi takie cuda,a tak nawiasem mówiąc to dzięki niej zajęłam się decu i dzięki jej wskazówkom można by rzec dawanym na odległość zrobiłam swoją pierwszą pracę (czytaj koszmarną bombkę,ale dumna byłam z niej straszliwie).
Asia uszyła mi jeszcze powłoczki na jaśki,które porwał mi syn bo stwierdził,że idealnie będą mu pasowały do pokoju,ale już są z powrotem u mnie wbiłam mu do głowy ,że jednak do mojego pokoju lepiej pasują i już..
Dzisiaj dzień gotowania śliwek na powidła .Trzeba było już zrywać bo osy niszczą je strasznie zresztą i tak większość już była bardzo dojrzała.
Teraz jeszcze trochę gotowania i w słoiczki.Półki w spiżarni powolutku zaczną się zapełniać i będzie co podjadać zimą.
Wszystkiego dobrego ........
Moje węgierki jeszcze nie dojrzały ale twoje powidła wyglądają smakowicie :)
OdpowiedzUsuńOoo, co to, to nie - ja w tym upale nie będę przy garach stała!!! Co prawda owoców mam tylko tyle, by jeść na bieżąco, więc nawet nie szkoda, że się coś zmarnuje. Podusie piękniste!Zresztą tacka i woreczek też...
OdpowiedzUsuńja też śliwuchy zrobiłam ...
OdpowiedzUsuńwczoraj z lekka popadało, przeszła burza a światło jak padło o 18.30 to dopiero jakieś godzinę temu włączyli ...
Aż mi zapachniało tymi śliweczkami... Piękne prezenty dostałaś. Dziś już chyba ciut chłodniej?
OdpowiedzUsuńFajne dostałaś prezenty. Taki to pożyje :)
OdpowiedzUsuńAle śliczności dostałaś! Taki dobry duszek - nawet na odległość :-), to wspaniała sprawa!!!
OdpowiedzUsuń