Wiele dni oczekiwań,przygotowania i ...minęło nie wiadomo kiedy.Można powiedzieć dwa dni leniuchowania i objadania się .Moja młodzież w drugie święto rozjechała się do znajomych tylko nieletni dotrzymał nam towarzystwa.Na spacer jednak,ani on ,ani M nie dali się wyciągnąć.Dobrze ,że moje psiaki są chętne na wypady w pola więc urządziliśmy sobie daleki spacer.Ja spaliłam trochę kalorii i się dotleniłam ,a psy poganiały za sarnami.Po przyjściu do domu czekała już na mnie kawka i oczywiście ciasto na stole.Tak prawdę mówiąc to mam już dosyć jedzenia więc w najbliższych dwóch dniach obiadu nie będzie i męskie towarzystwo będzie jadło tylko to co będzie szwendało się jeszcze w lodówce i spiżarni.Nie są z tego względu zadowoleni,ale trudno.Za kilka dni Sylwester i znowu szykowanie jedzonka bo my jak zwykle w domciu,a synowie jeszcze plany mają nie sprecyzowane.Ja jak zwykle co roku wymyśle sobie kilka postanowień.Najważniejsze,że zgubię parę kilogramów itd.,ale jakoś mi to nie wychodzi .Co roku postanawiam zmienić w swoim życiu co nie co ,a potem wszystko spala na panewce.Zaczyna się codzienna praca dzień za dniem mija.Przychodzi wiosna ,lato...i znowu sobie postanawiam,że w przyszłym roku coś zmienię. Z drugiej strony patrząc nie mam co narzekać.Mam kochającą rodzinkę,fakt,że czasem doprowadzają mnie do szału,ale jednak nie zamieniła bym ich na innych,a marzenia...każdy chyba je ma i nie zawsze wszystkie można zrealizować.No pomarudziłam trochę i może w złym czasie i tak nie składnie,ale chyba było mi to potrzebne.
Pozdrawiam serdecznie wszystkie blogowe duszyczki i do następnego napisania.
Hej Brydziu! Masz rację, czasem trzeba ponarzekać, ale nie znaczy to, że chcemy wszystko zmienić i nie doceniamy tego co mamy... ot, babskie gadanie. Moja mama zawsze mówi - zobacz, inni mają jeszcze gorzej.
OdpowiedzUsuńMoi dzis też mnie wnerwili, bo jedzenia pełna lodówka, ale zachciało im się białego barszczyku, a robię go zawsze z kluchami ziemniaczanymi...wrrrr.
Ja mam jedno noworoczne postanowienie - nic nie postanawiać!!!
Wiesz Anula może to i racja z tym nic nie postanawianiem.w końcu nie miała bym wyrzutów sumienia.A tak to będę żyć bezstresowo.Ale chyba dla hecy przefarbuje się na bordowo,albo jeszcze lepiej na pomarańczowo.Normalnie mina mojego męskiego towarzycha bezcenna.I tak siedzę w domu więc co mi tam.
UsuńPostanowić można ale nie zawsze trzeba dotrzymać sobie danego słowa :) Często lepiej nie planować tylko iść na spontan :)
OdpowiedzUsuńhm... chyba nigdy nic nie postanawiałam więc... problem mam z głowy... życie samo pisze nam scenariusz...
OdpowiedzUsuńbuziaki Brydziu
No ja mam podobne postanowienie odnośnie schudnięcia,ale podejrzewam,że ciężko będzie bo jak sama wiesz najgorzej z facetami nie bardzą chcą nam kroku dotrzymywać i coś trzeba im pichcić i samemu podjadać.Trzymaj sie Brydziu!
OdpowiedzUsuńJa mam obowiązkową gimnastykę, więc spalam resztki na bieżąco. Spacerów zazdroszczę. Ja nie mam jeszcze dość sił. =)
OdpowiedzUsuńCo do postanowień to też bym chciała zgubić troszkę kilogramów:))Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńWitaj Brydziu... Nie byłam jeszcze u Ciebie, muszę się troszkę ogarnąć...
OdpowiedzUsuńA co do postanowień, to też je mam i też się staram... I już jest dobrze... A jak nie wyjdzie, no cóż, życie trwa dalej i cieszyć się trzeba...
Po marudzić też trzeba, bo nerwy ważna rzecz i trzeba im dać ujście... Ściskam mocno...