Miałam wyskoczyć do miasta tylko na chwilkę,a Maniek wypadł do ogrodu jak szalony i oczywiście za nic nie chciał wrócić do domu.W sumie pomyślałam sobie niech się przewietrzy.Nie raz wałęsał sie godzinami po polach to i teraz może sobie polatać.Zakupy i pozałatwianie spraw zajęły mi około 2godz.
Nawet humor mi się poprawił.Gdy wjechaliśmy na podwórko pod drzwiami domu zobaczyłam leżącego Mańka.Normalnie coś mnie aż ścisło.Wypadłam z samochodu,ale niestety....juz nie żył.Najprawdopodobniej potrącił go jakiś samochód,a on resztkami sił doszedł do domu.
Tak strasznie mi żal,smutno i nie wiem jak to nazwać.Brak mi go strasznie.Co chwilę patrzę na drzwi i mam wrażenie ,że zaraz go zobaczę........